Walka kogutów Filipiny
Spice Tour Zanzibar
Spice Tour
Walka kogutów Filipiny
The Rock Zanzibar
Plan podróży Tanzania
Walka kogutów Filipiny
Walka kogutów Filipiny
Spice Tour

Plan podróży - Tanzania

Nasza trasa ... Tanzania grudzień 2015 - styczeń 2016

II część podróży

Warszawa - Praga - Stambuł - Der as Salaam Tanzania - Zanzibar -  Der as Salaam Tanzania – Arusha – Safari – Moshi – Tanga – Pangani - Warszawa


29 grudnia
Zakwaterowanie: Safari Inn

30 grudnia
Trasa: Der as Salaam – Arusha. Przejazd busem Dar Express
Odjazd: 07:00 Ubungo Bus Terminal - Dar es Salaam
Przyjazd: 16:00 Arusha
Przyjazd do Arusha: 16:00 Odjazd: 07:00 do Ubungo Bus Terminal - Dar es Salaam
Zakwaterowanie: Stereo Hotel

31 grudnia – SAFARI i Sylwester
-    Tarangire National Park
Zakwaterowanie: Twiga camp i sylwester

1 stycznia 2016 r.
Trasa: Twiga Camp do Lake Easi
Wyjazd: 07:00
Lake Eyasi
- Hadzabe Tribe (bushmen)
- Datoga Tribe (Blacksmith

2 stycznia - 3 stycznia
Wyjazd: 07:00
-    Serengeti national park
Zakwaterowanie: Seronera Camp

4 stycznia
Wyjazd: 06:00
-     Ngorongoro
Zakwaterowanie: Simba Camp

5 stycznia – 6 stycznia
Trasa: Crater,  Lake Magadi - Arusha
Wyjazd: 06:00
Przyjazd: 17:00 Arusha
-     Crater,  Lake Magadi
Zakwaterowanie: Arusha Backpackers Hotel

7 stycznia
Trasa: Arusha - Moshi
Zakwaterowanie: Tanzania Green Homes and Camps
Wycieczki:
-        Kikuletwa Hotsprings
-        wioski ludu Chaga – Materuni  (podziemne jaskinie)
-        Materuni Waterfalls
-        Brama u podnóża Kilimandżaro

8 stycznia – 12 stycznia
Trasa: Moshi-Tanga-Pangani (Peponi Beach)
Wyjazd: 09:00 Moshi (bus)
Przyjazd: 15:00 Tanga
Wyjazd: 15:30Tanga
Przyjazd: 17:00 Pangani
Zakwaterowanie: Peponi Beach Resort (namioty)

13 stycznia – 14 stycznia
Trasa: Pangani – Moshi – Der as Salaam
Wyjazd: 06:00 Moshi (bus)
Przyjazd: 08:00 Tanga
Wyjazd: 09:00 Tanga
Przyjazd: 15:00 Der as Salaam
Wycieczki:
-      Makumbusho Village Museum
-      Mwenga wodmarket

15 stycznia – 16 stycznia
Trasa: Der as Salaam – Stambuł – Praga - Warszawa
Wylot: 04:00 Der as Salaam
Przylot: 10:40 Stambuł
Wylot: 12:45 Stambuł
Przylot: 14:25 Praga
Wyjazd: 20:20 Praga (busem Ecolines)
Przyjazd: 06:05 16 stycznia Warszawa zachodnia


UWAGA: Jeśli szukacie firmy która zorganizuje wam Safari, mogę polecić osobiście kogoś kto Wam pomoże. Mieliśmy okazję spędzić z tą osobą całe 7 dni. Był naszym przewoidnikiem, opiekunem i kierowcą na cały czas trwania Safari. Ceny Safari bez porównania z cenami które można znaleźć na internecie. Opcja naprawdę budżetowa przy takim samym programie, standardzie.   





Plan podróży - Zanzibar

Nasza trasa ... Zanzibar grudzień 2015


I część podróży

Warszawa - Praga - Stambuł - Der as Salaam Tanzania - Stone Town Zanzibar -  Der as Salaam Tanzania


13 grudnia - 14 grudnia
trasa: Warszawa-Praga (autobus Ecolines.net)
wyjazd: 23:30 Warszawa
przyjazd: 10:00 Praga
Zakwaterowanie Praga: Plus Prague

15 grudnia - 16 grudnia
trasa: Praga - Stambuł- Der as Salaam (Tanzania)-Stone Town (Zanzibar)
wylot: 10:00 Praga
przylot: 13:45 Stambuł
wylot: 18:45 Stambuł
przylot: 03:05 Der as Salaam Tanzania
prom 09:00 Port Tanzania linia:azammarine.com
Na miejscu w Stone Town Zanzibar 11:00
Zakwaterowanie: Zanzibar lodge
Wycieczki:
-        targ  Draft Market oraz Forodhani Gardens – nocny targ i jedzenie
-        Darajani Market

17 grudnia
Stone Town
Wycieczka:
-         Spice Tour(plantacja przypraw)
-        Prison Island i Sandbank (bezludna wyspa lunch) z nurkowaniem

18 grudnia – 20 grudnia
Trasa: Stone Town – Paje - Jambiani
Wyjazd: 8:00 Stone Town do Jozani Forest
Przyjazd do Paje 14:00
Zakwaterowanie: Beach Bungalow Paje
Wycieczka:
-         Jambiani w tym Vanila House
-        Capitan cook knajpa
-        Jozami Forest

21 grudnia – 22 grudnia
Trasa: Paje- Michamvi Kae
Wyjazd: 10:00 Paje
Przyjazd: 12:00 Michamvi Kae
Zakwaterowanie: Sagando Hostel
Wycieczka:
-         The Rock Restauracja

23 grudnia – 27 grudnia
Trasa: Michamvi Kae-Kendwa-Nungwi
Wyjazd: 10:00 Michamvi Kae
Przyjazd: 13:00 Kendwa
Zakwaterowanie: Kendwa Beach Villa oraz Fisherman Bungalows
Wycieczka:
-        Baraka Aquarium Bungalows
-        atol Tumbatu (nurkowanie)

28 grudnia
Trasa: Kendwa-Stone Town
Wyjazd: 10:00 Kendwa
Przyjazd: 13:00 Stone Town
Zakwaterowanie: Zanzibar lodge

Wycieczka:
-        dom sławnego handlarza niewolników Tipu Tippa,
-        zakład fotograficzny jak z poprzedniego wieku  „Capital Art Sudio”
-        Peace Memorial Museum
-        Starą Aptekę i katedrę
-        Dom cudów
-        Wielkie drzewo
-        Muzeum Pamiątek
-        Pałac Sułtana
-        English Club

29 grudnia
Trasa: Stone Town – Der as Salaam Tanzania
Prom: Stone Town – Dar es Salaam
Zakwaterowanie: Safari Inn

O nas



Na co dzień staramy się łączyć pasję do podróżowania, poznania swoich słabości i tych mocnych stron, chęcią spędzania czasu razem – z Rodziną – Adrian, Małgosia i nasz Natanek.

Nasz Blog założyliśmy dla naszego własnego komfortu psychicznego, tak by oderwać się od codzienności. Blog ten to zbiór Naszych doświadczeń, przeżyć. Dzielimy się zdarzeniami, małymi odkryciami o których chcemy pamiętać.

Przy całej masie pracy, obowiązków i zadań które trzeba wykonać terminowo, na biegu w pośpiechu staramy się wygospodarować czas, aby wybrać się gdzieś – na drugi koniec świata. Trochę słowami trochę fotografiami chcemy przybliżyć wam Nasz świat…Wasz świat.

Jeśli chcecie się z nami skontaktować, to piszcie na adres: maik12@poczta.onet.pl 

Lato w zimie



Ponad…13 startów i tyle samo lądowań (!), ponad 40 godzin w powietrzu, kilkanaście godzin w podróży promami, skuterami, busami czy innymi lokalnymi środkami komunikacji, a to wszystko w 24 dni dookoła Filipin…


Adrian, Małgosia i nasz synek Natan! Kilka lat temu zaczęliśmy podróżować, i nasz przygoda trwa dalej. Już tylko kilka dni dzieli nas od tego, by stanąć ponownie na Azjatyckiej ziemi. Tym razem decyzja była spontaniczna, szybka i nawet dla nas mocno zaskakująca. Zdecydowaliśmy na kolejny podróżniczy projekt. Za cel wyprawy postawiliśmy sobie Filipiny. Wyjazd będzie inny od poprzedniego. Tym razem mocno ograniczony terminami i zaplanowanymi lotami już tam na miejscu. Dlatego też wyruszamy z dobrze przygotowanym planem, co jak i gdzie każdego dnia. Ale w tym wszystkim jest nadal czas na odpoczynek, świetną zabawę, zaskakujące sytuacje, nieoczekiwane zmiany planów, tysiące zdjęć i równie dużo filmów tego wszystkiego, co uda się uchwycić i zapamiętać i miejmy nadzieję kolejną podróż pełną przeżyć i zbiór naszych doświadczeń które może i Was zainspirują do wyruszenia we własną podróż życia!

Nie mieliśmy zrobionego harmonogramu co do dnia, było więcej czasu na odpoczynek, spotykania z ludźmi, zmianę planów w ostatniej chwili. To była wspaniała wyprawa!
Ponad 2 miesiące planowania, organizowania trasy, nawiązywania kontaktów z osobami które już tam były i z osobami które tam mieszkają, rezerwowania miejsc noclegowych, wycieczek itp. Czemu właśnie tak? Wysoki sezon.
Start – Warszawa przez Amsterdam do Pekinu, by następnie ruszyć kolejnym lotem ku Manili. Naszą wyprawę zaczynamy od Manili, gdzie następnego dnia po przylocie bezpośrednio polecieć do Tagbiliran, a stąd do Panglao Island i piaszczystą plażę Alona Beach. Kilka dni i wycieczka do Oslob, tylko po to by popływać wśród rekinów wielorybich. Island hopping na Balicasag i Virgin Island. Następnie kierunek Bohol i Tagbiliran ze słynnymi Czekoladowymi Wzgórzami, Tarsier Sanctuary (leśny rezerwat przyrody dedykowany do ochrony zagrożonego gatunku uroczych małpek – Terasjuszy), mosty nad rzeką Loboc, rezerwat motyli itd. Kolejny stop w podróży to przeprawa łódką na Pamilacan Island by spędzić kilka dni zupełnie nic nie robiąc, popijając rum za 5 zeta za butelkę. Obowiązkowa w tym miejscu jest wyprawa na delfiny. Promem z Tagbilaran do Cebu i samolotem na Caminquin Island (wulkaniczna wyspa) z białymi plażami na pobliskiej White Island i Magsasay Island, zatopionym podczas wybuchu wulkanu Hibok-Hibok w 1871 cmentrarzem Sunken, laguny, wodospady i gorące źródła. Po kilku dniach ruszamy dalej. Tym razem kierunek Puerto Princessa i El Nido. A tu cały tydzień relaxu, codziennie inna plaża, codziennie inna wyspa: Helicopter Island, Papaya Island, Hidden Beach, Secret Beach, 7 Commando Beach, Big Lagoon, Secret Lagoon, Shimizu Island i Small Lagoon, a to tylko kilka z nich. W powrocie, o ile czas pozwoli zobaczymy w El Nido drugą najdłuższą podziemną rzeka świata.
Powrót Manila (Intramuros, Cmentarz północny gdzie ludzie mieszkają w grobowcach, Park Rizala chiński i japoński, Chinatown) i do domu…
ps: Nie udało by się tego wszystkiego tak dobrze zorganizować, gdyby nie pomoc Sławka i Darka. Za to Wam bardzo dziękujemy. I do zobaczenia i usłyszenia po powrocie.
A czemu właśnie tak to wszystko organizujemy i tak to realizujemy, aby pod koniec życia móc powiedzieć,… fajnie było!


"JEŚLI POTRAFISZ COŚ WYMARZYĆ, POTRAFISZ TAKŻE TO OSIĄGNĄĆ..." bo Nie podróżujemy aby uciec przed życiem, ale po to aby życie nam nie uciekło!

Praktyczne informacje


Praktyczne informacje

Jeśli planuje się zwiedzanie wyspy, bądź wypady za miasto na cały dzień to warto wypożyczyć skuter. Koszt zawsze można rozłożyć, na co najmniej dwie osoby. My zawsze podróżujemy w trójkę na skuterze, co w tych rejonach nie jest niczym nadzwyczajnym. A to, co podczas takiej przygody zobaczymy to nasze. Ponadto proponujemy wyrobienie międzynarodowego prawa jazdy. To śmieszne pieniądze, za to możemy dzięki temu uniknąć ponoszenia dodatkowych kosztów w przypadku jakiejkolwiek kontroli. Ponadto, co równie istotne w momencie wynajmowania skutera czy tez motoru (bez znaczenia) często pada pytanie właściciela o to czy mamy takie prawo jazdy. Co ważne, w odróżnieniu od Tajlandii gdzie depozytem za wynajęcie skutera był paszport, na Filipinach wystarczy zostawić jakikolwiek dokument ze zdjęciem. My zostawialiśmy polskie prawo jazdy. W przypadku wynajmowania dość nowego skutera warto uwzględnić w protokole przyjęcia wszelkie zarysowania, obicia pojazdu bądź/ oraz porobić kilka zdjęć by nikt potem się nie przyczepił, co do stanu oddawanego przez nas pojazdu. Może uchronić nas to znów przed płaceniem dodatkowych kosztów. My nie mieliśmy z tym problemów, ale wystarczy wejść i poczytać w Internecie. Zawsze tak robimy, odpukać by uniknąć niepotrzebnego stresu i nieporozumienia.

Podsumowując:
całkowity koszt naszego wyjazdu na całe 3 tygodnie dla naszej trójki wyniósł 13 000 zł. Wprawdzie przekroczyliśmy zaplanowany budżet 12 000 tys. Złotych, ale i tak uznajemy to za wynik naprawdę dobry i co najważniejsze akceptowalny dla nas. Chodź nie ukrywamy, że jest Filipiny nie są w cale tanie. I to nie jest wyłącznie nasza opinia. Dużo się zmieniło i ceny z 2012, czy 2013 roku, które pojawiają się w internecie są mocno już nieaktualne. Sam kurs, który w tym okresie był 7 w trakcie naszego wyjazdu podskoczył do blisko 9.

Czy można obniżyć koszt tej podróży?
Przekroczyliśmy zaplanowany budżet o 1000 zł, ale i tak można uznać tą kwotę za naprawdę przyzwoity wyniki. Przy założeniu że jedziemy w trójkę (dziecko 7 lat),  zmieniamy co kilka dni miejsce noclegowe, korzystamy z wielu atrakcji, korzystamy z samolotów (zaoszczędzając dużo czasu na miejscu) a nie promów, wynajmując skutery, kajaki, nie oszczędzając, ciężko będzie zejść niżej z tych kosztów. Mocno wybiegaliśmy w tym wszystkim poza typowo turystycznymi rozrywkami, jakimi jest leżakowanie i odpoczywanie wyłącznie pod palmami. Naszym celem było odkrywanie bogactwa tego kraju, kultury i życia lokalnych mieszkańców. 
Koszta znacznie wzrosną, jeśli jesteśmy nastawienia na imprezowanie tzn.: z dużą ilości alkoholu nie koniecznie rumu, bo ten jest tani 8 zł aczkolwiek jak nam nie podpasował. Koszt piwa w sklepie to około 5-6 złotych za małe piwko natomiast w knajpie już 9 zł. Drinki w pubie to koszt powyżej 20 zł. A więc tanio nie jest, można powiedzieć, że są to ceny Europejskie i nawet wyższe. Bo w Polsce kupimy piwo za 2-3 złote natomiast na Filipinach już niekoniecznie. 
Jeśli mielibyśmy odpowiedzieć czy da się taniej to tak, ciężko będzie na jedzeniu natomiast możemy znaleźć bilet w lepszej cenie na Filipiny. My zapłaciliśmy po 2 tys. Pasował nam termin i skorzystaliśmy z promocji. Widziałem ceny 1700-1800, nie wiem tylko czy to było w sezonie (a to dość istotne). Często jest tak, że cena niska, ale poza sezonem. 
My nie przepłacaliśmy, targowaliśmy się i zbijaliśmy ceny. Większego pola manewru nie ma. Ceny w tych turystycznych miejscach są sztywne i właściwie podobne w każdym miejscu. Taka swoistego rodzaju panuje zmowa cenowa. To, na czym trzeba szczególnie trzeba uważać to zawyżone ceny za kursy tricyklami. Dlatego tez jak już decydujemy się na takie kursy cenę podaną przez kierowcę trzeba dzielić, co najmniej na dwa i traktować ją, jako cena wyjściowa bądź ostateczna. My korzystaliśmy z tej formy transportu jak również poza skuterami wybieraliśmy jeepney tzw.: autobus miejski, który jest bardzo tani i kosztuje grosze natomiast nie w każde miejsce dociera nie mówiąc już, że często trudno znaleźć jakiekolwiek informacje o tym gdzie będzie i o której. Ale nie jest to niemożliwe, od czego są lokalni mieszkańcy, którzy chętnie pomogą i nie oczekują w zamian za informacje nic. 

Ograniczenie kosztów wiąże się z rezygnacją z wielu rzeczy.
Gdy zdecydujemy się na spędzanie wakacji tylko w jednym miejscu nie przemieszczając się, nie korzystając z przelotów pomiędzy wyspami, korzystając z komunikacji morskiej to tak. Ale czy warto rezygnować z przyjemności na to każdy musi sobie odpowiedzieć indywidualnie. Czy da się obniżyć koszty wyżywienia? Tak, należałoby gotować samemu, (czyli żyć jak lokalni a nie turyści), ale do tego trzeba mieć warunki, a produkty pozyskiwać na dobrze zaopatrzonych targach. To najbardziej nas zaskoczyło. Koszt wyżywienia, który jest znacznie wyższe niż w innych krajach Azji jak np.: Tajlandii, a niejednokrotnie wyższe niż w Europie.  Zaskoczyły nas również opłaty lotniskowe, które się zmieniają i o których nie ma żadnych informacji. Dopiero na miejscu okazuje się, że trzeba płacić.  

Street Food w Tajlandii a Filipinach.
Różnica jest właściwie spora. StreetFood na Filipinach praktycznie nie ma, jeśli porównujemy to do kuchnii Filipińskiej. Nie znajdziemy na ulicy tzw. tyle jedzenia, co w Tajlandii. Wszystko to jakoś poukrywane jest za restauracjami. Ale żywienie się w tych restauracjach nie jest tanie a ceny są porównywalne do cen polskich.
W miejscach turystycznych takich jak Panglao, El Nido, Cameguin Island jedzenie na ulicy tak jak w Tajlandii nie jest czymś normalnym. Większość miejsc z jedzeniem na Filipinach to przydrożne knajpy czy też restauracje (prowadzone przez Europejczyków) gdzie tanio nie jest.

Czy dla nas Filipiny to raj?
Zrealizowaliśmy zakładany plan. Zobaczyliśmy to, co chcieliśmy zobaczyć, spędziliśmy czas w taki sposób, jaki sobie zaplanowaliśmy. Czy byśmy coś zmienili w planie? Chyba to, że więcej czasu spędzić w jednym miejscu kosztem innego miejsca. Poza tym było naprawdę świetnie. Czy dla nas to raj. Z pewnością tak, śliczne plaże, błękitna przezroczysta woda, palmy w około, piękne piaszczyste plaże, jeszcze piękniejsze rafy na wyciągnięcie ręki, różnorodność flory i fauny na wyspach, wspaniali mieszkańcy oraz przepiękne widoki. My z pewnością znaleźliśmy swoje miejsce na ziemi do którego chcielibyśmy powrócić.. i już na dłużej nie tylko na 3 tygodnie. Wróciliśmy do domu z kolejną dawką doświadczenia, wspomnień i przemyśleń oraz z pomysłami na kolejną wyprawę…a gdzie to się okaże.

Walka kogutów

18 stycznia 2015 - Camiguin Island - Mindanao Filipiny i cockfight

very nice cook, men

Popularnie nazywane z angielskiego cockfight, po filipińsku sabong – walki kogutów. Jest to filipiński sport narodowy. Na Filipinach są one niezwykle popularne, każde miasteczko ma dwa najważniejsze punkty spotkań - kościół i arena do walki kogutów stanowiąca integralną część filipińskiej kultury. Sport ten traktowany jest bardzo poważnie przez społeczność filipińską i pozostaje niezmiennie ulubionym sportem Filipińczyków. Widok kobiet na tutejszej arenie to nadal rzadkość, można policzyć je na palcach jednej dłoni, przeważają mężczyźni, może dlatego że to bardzo męski sport. My obserwowaliśmy te walki na Camiquin Island w Mombajano. Co niedziele odbywają się tam walki, które są jak najbardziej legalne, toczy się je na śmierć i życie, są krwawe i bardzo brutalne.

To nie tylko okrutny sport i rozrywka miejscowa, to również forma hazardu i możliwość wygrania wielkich pieniędzy, przy założeniu że się obstawi trafnie zwycięzcę. Dla wielu Filipińczyków, to poprawy swojej materialnej sytuacji nie tylko sobie ale również swojej rodziny a te są naprawdę liczne. Ze zwycięstwem wiąże się również prestiż, zdobycie poważania i podziwu wśród wszystkich.

Walka kogutów to coś co chcieliśmy zobaczyć już od dłuższego czasu planując naszą wyprawę na Filipiny. Planowaliśmy zobaczyć walkę na Pamilacan Island ale niestety za późno dopłynęliśmy na wyspę. Ale udało nam się, byliśmy w miejscu i czasie w którym takie walki miały miejsce, czyli Camiguin Island a dokładnie Mindanao. Znalezienie miejsca gdzie odbywają się cotygodniowo walki było niezmiernie proste. Wystarczyło kogokolwiek spytać o drogę i godzinę to wszyscy wiedzieli. Miejsca nie trudno również nie zauważyć, przed wejściem, ustawione skutery, tricykle, samochodu. Wszyscy się zjechali i ci którzy wystawiają koguty do walki, obstawiają zakłady oraz tacy którzy tylko przyszli oglądać i kibicować tak jak i My. W około klatki i ich właściciele popijający piwko.

Wstęp kosztuje !

Kasę zapłacić musi każdy, zarówno ten który ma koguta i ten który tylko przyszedł na niego popatrzeć. 50 peso (to ponad 4 złote) od osoby- tyle kosztuje bilet wstępu. 
My do miejsca, gdzie odbywają się walki kogutów docieramy o 13 bo wtedy to z informacji od lokalnych miała rozpocząć się walka. Pani w kasie wydaje bilet który następnie trzeba oddać panu, siedzącemu  obok kasjerki, zaraz przy drzwiach. Sprawdza ogląda tak jak by nie widział, że kupowałem przed chwilą bilet. Nie da się go pominąć ani w żaden sposób obejść bo po prostu jest jedno wąskie przejście. 

Taki system, ale to normalne i nie ważne czy to tarsier sanctuary, gorące źródła czy też inne miejsce. Po wejściu widać uśmiechnięte twarz, mężczyzn popijających piwo, jednym słowem miła sympatyczna koleżeńska atmosfera oraz dźwięk kogutów zamkniętych w klatkach docierający z każdej strony utwierdza nas, iż dobrze trafiliśmy. 
Etap I - parowanie kogutów

Jest to etap w którym następuje parowanie kogutów. Jak to się dokładnie odbywa. Przychodzą mężczyźni niosąc pod pachą swojego koguta, i szukają chętnych do walki. Nie jest to wcale takie proste. To że mężczyźni są gotowi to nie znaczy że koguty mają ochotę na walkę. Mężczyźni ustawieni w kole napuszczają koguty na siebie (Koguty przykładane są do siebie bokami), trzymając je za ogony, żeby nie doszło do nieplanowanej przedwczesnej walki. Obserwujemy ich reakcje. Jeśli koguty stroszą się to znaczy że są gotowe na walkę. Koguty dobierane są do walki na podstawie wagi, czyli tak "na oko" by były mniej więcej równe szanse. Nikt przecież nie chce być tym przegranym. Podczas tego parowania atmosfera jest naprawdę spokojna, wszyscy żartują nikt się z niczym nie spieszy. Jest to dobra okazja by przyjrzeć się kogutom, ocenić który ma większą szansę na wygraną, a który przegra i wtedy też zdecydować na którego postawić.

Widać że wszyscy dobrze się znają. Już mieliśmy wątpliwości czy coś z tego będzie, kilkakrotnie mówiąc Pani w kasie iż zapłaciliśmy za bilet, walka miała być o 13 a tu nic. Godzina 14 a my dalej czekamy chodząc od ringu gdzie ma się odbyć walka po plac w którym wszyscy się spotykają i prezentują swoje koguty. Po godzinie udało się dobrać odpowiednie koguty do walki. Skojarzono dwa koguty. Za nim kogut trafi na ring musi zostać odpowiednio do tego przygotowany.

Etap II - przygotowanie kogutów do walki

Jest to etap w którym za specjalnie do tego przygotowanym miejscu tzn.:  zamykane pomieszczenie oddzielone siatką od pozostałych uczestników i widowni następuje przygotowanie kogutów do walki. Etap ten bardzo poważnie jest traktowany, nie ma żartów. Mi udało się za przyzwoleniem miejscowych wejść do środka i być tego świadkiem z samego bliska. Przygotowanie polega na mierzeniu łap ptaka, ważeniu ich oraz przymocowaniu mu do łapy ostrza zabezpieczonego plastikową, czy też skórzana osłonką.  Należy zauważyć, iż wybór ostrza dokonuje właściciel koguta i to on również sprawdza ego ostrość.

Dwie walizeczki wypełnione ostrzami do koloru do wyboru kto co chce, pełen zestaw narzędzi. Łapa ptaka owijana jest tasiemką wykonaną ze skóry, tak by pazur koguta został nieskrępowany. Potem sznurkiem przymocowywane jest ostre ostrze do lewej łapu koguta. To właśnie dzięki temu ostrzu zadawane są najbardziej krwawe rany. Wszystko to raz jeszcze owijane jest taśmą elastyczną, tak by wszystko na sztywno się trzymało. Trwało to wszystko z dobre 20 minut. Ale jest to chyba jak dla nas najprzyjemniejsza część i najbardziej ciekawa. A same koguty nie wiem ale takie spokojnie 
żaden nikomu się nie wyrywa...aż dziwne...

Etap III w oczekiwaniu na walkę - prezentowanie kogutów, obstawianie zakładów

Po parowaniu, mierzeniu następnie wszyscy udają się w kierunku ringu gdzie odbędzie się walka. My już lekko zmęczeni oczekiwaniem. Koguty gotowe do walki, pojawiają się na ringu. Wszyscy wstają ze swoich miejsc i nagle zaczyna robić się strasznie głośno, wszyscy krzyczą imię koguta których ich zdaniem będzie zwycięzcą, gestykulując dłońmi pokazują wskazują zwycięzce.

Specjalna kasa i gość  przyjmujący zakłady i coś drapiąca po kartce. My przynajmniej nie wiedzieliśmy o co chodzi. Aby całkowicie zorientować się w sytuacji i wiedzieć gdzie i komu zapłacić, trzeba chyba być Filipińczykiem. Nie sposób przynajmniej jak na pierwsze nasze zetknięcie z tym "sportem" zrozumieć w jaki sposób przyjmowane są zakłady, i jak ten gość który je przyjmuje wie kto na kogo typował. Specjalnie przygotowana tablica do wypisywania wyników walki. 

Nie wiem jak oni się w tym wszystkim odnajdują. Nie ważne zakłady przyjęte, można zaczynać.
Ten ring na którym odbyła się walka to ring z prawdziwego zdarzenia trybuny, metalowa klatka, tablica wyników jak na stadionie tylko w znacznie mniejszym formacie.

Cały ring otoczony jest szklanymi szybami dla przejrzystości oraz komfortu osób zasiadających na trybunach. Przynajmniej krew tryska na szyby a nie na widownię.
Widzieliśmy ring dla kogutów również na Pamilacan Island, ale nie był tak spektakularny jak ten. Można powiedzieć że tamten to jakiś żart ! Zbite dechami obejście, siatka, prowizoryczne trybuny i jak by tego było mało, walczą na trawie, a nie na specjalnie do tego przygotowanym podłożu. No nic walczyć i przyjmować zakłady można wszędzie. Taka świecka tradycja.

Etap IV - walka

Na przeciwko siebie stawiane są dwa koguty. Właściciele kogutów szczują je ku sobie po czym na wzajem koguty podcinają sobie gardziel. Koguty są puszczane, a na ringu pozostaje tylko jedna osoba "sekundant/sędzia". Zaczyna się walka dość krwawa bo jedno jest pewne jeden z nich na pewno nie przeżyje tej walki. Rzucają się koguty, robią uniki, przeskakują nad rywalem czy też pod nim, widowiskowe podskoki, dziobanie. Widać szkolenie ich ale jak to się odbywa nie mam zupełnie o tym pojęcia. My zostaliśmy na dwóch walkach. Jedna z nich to remi a więc dwa martwe ptaki, a druga walka skończyła się wygraną jednego koguta. Sama walka nie trwa długo raptem kilka minut i po wszystkim. Walka prowadzona jest przez sędziego który pilnuje reguł i sprawdza to który kogut wygrał. A odbywa się to w ten sposób, iż leżące dwa koguty podnoszone są do góry i puszczane spadając na ziemie. Po trzykrotnym puszczeniu koguta, sprawdza się który się rusza. Ten który rusza się i przeżył wygrywa. Ostrza są ostre po walce z powrotem osłonka trafia na ostrze.

Wynik pojedynku: Dwie stoczone walki z czego jedna zakończona remisem (śmierć obydwu kogutów).
Dopiero po walce zbierana jest kasa od tych którzy źle obstawili wynik pojedynku.
W tym samym czasie cały plac jest ponownie czyszczony z krwi i piór ptaków, celem przygotowania go na kolejną walkę.

Dla nas takie walki zwierząt mogą i są przejawem okrucieństwa człowieka i brakiem szacunku do żywych istot.

Jednak walka ta postrzegana jest przez Filipińczyków jako element kultury i tożsamości.  Jednak nadal wzbudza to we wszystkich którzy to obserwują wiele kontrowersji.